Kajaki i pół metra mułu

Majówkowa integracja minęła pod znakiem wody z dołu i z góry, mułu, błota i koleżeńskich komentarzy z innych kajaków. Dzielna, dziewięcioosobowa reprezentacja walczyła o puchar Moniek. Było pływanie wyczynowe, na wstecznym, była przenoska przy młynie, byli lokalni latacze, najwięcej frajdy przynosiło „przypadkowe” wjeżdżanie w kolegów i ściganie się z łabędziami. Ekipa z Moniek cisnęła wiosło i uciekła rozkoszującym się widokami. Dognaliśmy i zrobiliśmy pamiątkowe selfie, widać, że na szybko, niektórzy nawet nie wysiadali. Uśmiechy od ucha do ucha 🙂 Tankujemy i heja dalej. Najlepsze dopiero przed nami 😉

kszyh mówił, żeby nie pisać, ale najważniejsze, to być z tyłu 😉

A tuż za zakrętem na jezioro Duś, gdzie koniecznie chciał się wybrać kszyh, mamy zwycięzców spływu. Gwóźdź programu, Aga i kszyh w wodzie, po kolana w mule 🙂

a ze spływu wracam tak…

Na szczęście koledzy i koleżanki poratowali ciepłymi ciuchami na zmianę, a i do końca nie było daleko. Straty: telefon, sztuk jeden, zyski: szacun reszty uczestników 🙂 Po wszystkim czekało na nas ognisko z kiełbaskami i kontynuacja szyderstw z powodzian 🙂

według taktyki kszyha, w grupie zawsze szybciej

PS. Nam już w tym roku wystarczy pływania poza kajakiem, teraz Wasza kolej, będziemy bezlitośni 😛

Gołe pięty kszyha: klik!

wszyscy chcą na stronę, ale czegoś się boją 🙂